Skip to content

Przeczytaj nowy post

JAK WYBRAĆ DOBREGO TRENERA PERSONALNEGO?

Trener personalny to bardzo pożyteczny zawód. Niosący pomoc, z misją. Wszyscy korzystają na współpracy z trenerem personalnym. Klient, bo zyskuje zdrowie i formę, państwo, bo zdrowy i w formie podatnik żyje dłużej, trener, bo zarabia, w końcu gospodarka, bo wszystko się kręci. Nic dziwnego, że trenerów personalnych przybywa w galopującym tempie. Ostatnio rozmawiałam z bratem. Nieczęsto to robimy, ale jak już robimy, to wymieniamy obserwacje. Ku obopólnemu zdziwieniu, tym razem zgodziliśmy się ze sobą. A obserwacja była taka:

W ostatnim dziesięcioleciu, dwudziestoleciu może nawet, dwie najbardziej rozwijające się branże to te związane z nowymi technologiami i zdrowym stylem życia. W ostatnich kilku latach (dwóch-trzech) obserwujemy zatem zalew rynku przez trenerów personalnych i fotografów. Brat jest fotografem, oczywiście.

I świetnie, jest popyt, jest podaż. Jak pisałam, wszystko się kręci. Kłopot polega na tym, że nie istnieje żadna ustawa regulująca te zawody. Obecnie wystarczy kupić Canona, względnie Nikona i zostaje się fotografem. Podobnie, jeśli dorobiłeś się w miarę wyględnego ciała i/lub bozia była dla ciebie łaskawa, no i potrafisz tego Nikona użyć tak, aby trzaskać atrakcyjne zdjęcia tego swojego ciała, to zostajesz trenerem personalnym.

Na co zatem warto zwrócić uwagę i jakie pytania zadać, zanim wybierzesz się na trening indywidualny?

1. WYKSZTAŁCENIE

Rozważ zmianę, jeśli twój obecny trener, bardzo w końcu osobisty, ledwo skończył szkołę średnią, do matury nie podszedł, bo podchodził akurat do martwych ciągów.

I nie chodzi tylko o przysłowiowy papierek, ani nawet o to, że na studiach wyższych powinno się, przynajmniej w założeniu, przyswajać pewną wiedzę. Ukończenie uczelni wymaga wykształcenia w sobie konsekwencji, wytrwałości, elastyczności, zaradności, ukierunkowania na cel i jeszcze kilku innych cech, których dobremu trenerowi brakować nie powinno. Dobrze też, aby Twój trener osobisty mógł pochwalić się czerwoną legitymacją wydawaną przez Pana Ministra. Znaczy to, że jest instruktorem sportu konkretnej dyscypliny, a nie skończył weekendowy kurs internetowy. Uwierz, to robi różnicę. I nie daj się zwieść tekstem, że najważniejsze jest doświadczenie, a on „targa od małolata”. Powinno być i to i to.

2. DOŚWIADCZENIE

I o „tym” będzie punkt drugi. Powinno cię zastanowić, jeśli twój trener z dumą stwierdza, że ma już 2 lata doświadczenia w zawodzie. Pewnie! Lepsze to niż 2 miesiące. Pamiętaj jednak, że zazwyczaj im dłużej, tym lepiej. I jasne, skoro jest 20-letnim młodym bogiem to też trudno, aby miał 10-letnią praktykę. Dobrze jednak, aby mógł się przynajmniej poszczycić współpracą z osobami realizującymi różne cele treningowe. A to redukcja masy ciała Magdy, a to specjalistyczne przygotowanie sportowe do nart czy piłki nożnej Szymka, zbudowanie masy mięśniowej u Karola, czy korekcja wad postawy i pozbycie się bólu pleców u pani Krysi. Jeszcze lepiej, jakby te osoby naprawdę istniały, a ty miałbyś okazję je poznać, zamienić dwa słowa i dopytać o zadowolenie ze współpracy. Nigdy nie zaszkodzi zapytać też, z jakimi klubami fitness wcześniej współpracował.

3. WYGLĄD

…czyli piękny/a ja. O tym będzie kolejny punkt-przestroga. Oczywiście ciało stanowi wizytówkę trenera. Tak jest i kropka. Taki zawód. Jak ktoś podnosi raban, że należy skupiać się na pięknym wnętrzu, niech wybierze pracę w muzeum. Warto jednak z zimną głową podejść do tematu i oszacować czy kształty, które zdając się same nucić „I am sexy and I know it”, wypracowane zostały na drodze żmudnej i długotrwałej działalności, czy są dziełem chemii, opcjonalnie udanego cięcia. To może być podstępne. Czasami idealny pan po sterydach sam nigdy nie zrobił poprawnego przysiadu, a już na pewno nie jest w stanie nauczyć go ciebie (dlatego też nigdy nie prezentuje ćwiczeń, a jedynie objaśnia technikę gestykulując w powietrzu jakby tańczył macarenę). Z kolei świetny specjalista i rehabilitant w jednym mógł z powodów różnych, dajmy na to losowych i/lub zdrowotnych, stracić sportową sylwetkę i być w fazie jej odzyskiwania. Oczywiście w tym zawodzie szewc bez butów chodzić nie może, musi śmigać w AirMaxach. Pamiętaj jednak, że perfekcyjni i idealni ludzie z natury nie istnieją. Dobrze aby można było odróżnić trenera od klienta, racja. Ja jednak lubię określać wymogi sylwetkowe dla trenera w kategoriach schludności i przyzwoitości.

4. PROFESJONALIZM

Swojemu trenerowi indywidualnemu można wybaczyć różne braki: w wykształceniu, w doświadczeniu, w uzębieniu może nawet, ale grzech zaniedbania jest tym niewybaczalnym. Jeśli trener bardziej skupiony jest na: a) swoim własnym odbiciu w lustrze/prezentowaniu się innym na siłowni, b) swoim własnym telefonie, c) swoim własnym posiłku, który spożywa w trakcie treningu personalnego niż na kliencie, to wiedz, że źle się dzieje. Profesjonalizm obejmuje również ten zawód. Choć może wydawać się to mało oczywiste. Zatem, jeśli twój trener personalny przychodzi do ciebie w klapkach lub koszulce „żonobijce”, z widoczną niewydepilowaną lub nawet wydepilowaną pachą, pozwól mu spokojnie dokończyć kurczaka z ryżem z pojemnika (lub teraz raczej, bo modniej, jakieś danie paleo) i rozejrzyj się za nowym mentorem. Naprawdę.

5. ZAANGAŻOWANIE

Brak zaangażowania tak jak i brak profesjonalizmu, razi w każdej profesji. W tej jednak szczególnie. Albo szczególnie mnie. Osoby stojące i beznamiętnie odliczające kolejne powtórzenia, te, przy których klient kaleczy technikę ćwiczeń i wszystkich tych wiszących/pokładających się/zalegających na różnych sprzętach, trudno mi nazwać trenerami. Jeśli sam nie ma pasji, energii i lekkiego szału w oku, jak ma porwać i zmotywować ciebie?

Pisząc z takim rozmachem i nieskrywanym lekkim zacietrzewieniem, postanowiłam stworzyć dekalog przyzwoitego trenera. Kolejne punkty w następnej odsłonie.